„Król zwyczajnie tkwi w miejscu, poruszając się przy każdym ruchu o jedno pole. A królowa może poruszać się swobodnie.” - Deborah Harkness
— Boisz się? — szepnęła Petra, sięgając po
kolejną wstążkę.
— Chyba...
— Nie bój się. Zasługujesz na to — rzekła stanowczo i silnym pociągnięciem związała haftki gorsetu. Następnie sprawnie pomogła księżniczce założyć piękną, błękitną suknię, która od pasa w dół układała się w piękną kopułę z falbanek.
— W tym się na da oddychać — Faith wydęła usta siląc się na uśmiech.
— Nie mamy czasu na zmiany kreacji, Faith — ponagliła Petra. — Lada moment kapłan wywoła twoje imię, a wtedy...
— Wtedy muszę wymaszerować stąd z gracją, przejść między tłumem do sali tronowej, poczekać aż kapłan łaskawie mnie pobłogosławi...
— Przez cały czas masz się uśmiechać — dodała kobieta. — Poddani muszą widzieć, że ci na nich zależy.
— Tak jest i oni to wiedzą — odparła szczerze księżniczka i pozwoliła, aby Petra zajęła się spinaniem jej włosów.
Jak na kobietę w średnim wieku, Petra wyglądała nienagannie. Miesiąc życia w dziczy sprawił, że straciła znaczną część swojej wagi, lecz powoli wszystko wracało do normy. Jej garderoba zyskała w momencie, kiedy Faith poprosiła ją o bycie królewskim doradcą. Pomięte i zniszczone starością ubrania zostały zastąpione przez proste i eleganckie suknie.
Księżniczka nawet na chwilę nie żałowała tej decyzji. Gdy przybyła do Ether oprócz Logana, to właśnie Petra była drugą osobą, której nie bała się zaufać. Wierzyła w dobroć i mądrość jaką dysponowała.
Faith niepewnym ruchem opuściła salę i skierowała się ku sali tronowej. Dziękowała Bogu, że nie musiała ubierać szpilek. Była pewna, że nie ustała by na nich nawet sekundy.
Księżniczka pozwoliła by każdy kto chce mógł uczestniczyć w tym szczególnym dla niej dniu. Dlatego też wokół zamku jak i w samym środku zebrało się mnóstwo ludzi, którzy wyczekiwali na koronację. Chłopi jak i szlachta stali jeden koło drugiego nie zwracając uwagi na swoje statusy. Kobiety, mężczyźni i dzieci, które choć najdrobniejsze wydawały się dwoić i troić aby zagłuszyć gwar dorosłych, wszyscy prowadzili ciche rozmowy. Na zewnątrz, niedaleko gór dało się dostrzec ogromne sylwetki kilkunastu olbrzymów, uwolnionych z kopalni Morgana.
Księżniczka bez problemu przechodziła przez tłum, który widząc nadchodzącą przyszłą królową z wiwatami sam ustępował jej z drogi. Z twarzy Faith nie znikał uśmiech choć wewnątrz czuła lekką panikę. Jednak widok Pearl, obok której stała Odell od razu sprawił, że poczuła się pewnie. Choć umysłu Odell nic nie naprawi, Pearl sprawiła, że jej życie stało się godne. Zniknęła istota żyjąca w lochu, a spod brudu i smutku wyłoniła się piękna, dwudziestoletnia kobieta, która ku uldze Faith nie ani trochę nie przypominała Morgana. Gdy kobiety ją dostrzegły uśmiechnęły się, a Odell nieśmiało uniosła rękę i pokiwała.
Marsz księżniczki dobiegł końca. Stanęła przed pięknym, pozłacanym tronem, z siedziskiem wyściełanym z białego jedwabiu. Oparcie, sięgało wysoko ponad jej głowę, a na jego wierzchołku wyrzeźbiono prawdziwy herb Ether: łanie opasaną wstęgą.
Przy boku księżniczki momentalnie pojawił się Logan. Faith nie wahała się ani chwili, mianując go dowódcą straży. Była przekonana, że zasłużył na ten tytuł i nie zważała na jego ciche protesty. Mundur o kolorze ciemnej zieleni idealnie podkreślał szmaragdowy odcień jego oczu. Faith była świadoma tego, że mężczyźnie nie odpowiada taki ubiór jednak nie omieszkała mu powiedzieć co sama o tym myśli.
— Nie narzekaj, wyglądasz przywozicie — Powiedziała cicho, tak by tylko on usłyszał i uśmiechnęła się zalotnie. — I całkiem seksownie... — dodała jeszcze ciszej.
— W tej sukni wyglądasz ładnie — szepnął stanowczo zbyt blisko jej ucha. Byli w sali pełnej ludzi, gdzie każda para oczu śledziła jej krok. Mimo to, nie odsunęła się. Poczuła rumieniec na policzku, jednak stał się on intensywniejszy po kolejnych słowach Logana. — Lecz bez niej, o wiele lepiej...
Kątem oka widziała szelmowski uśmiech na jego pięknej twarzy, oraz hipnotyzujący wzrok nieodrywający się od jej osoby. W jej podbrzuszu zatańczyły motyle.
Pięcioletnia dziewczynka pociągnęła za rękaw swoją mamę. Ta spojrzała na nią pobłażliwie, odwracając wzrok od kapłana i księżniczki recytującej królewską przysięgę.
— Lisy, nie przeszkadzaj.
— Mamuś, powiedz mi czemu wszyscy ją tak lubią — wskazała palcem na księżniczkę. Choć stały w tłumie to wyciągnięta ręka i nieciekawa mina dziewczynki rzucały się w oczy. Matka natychmiast chwyciła jej dłoń i szepnęła.
— Jesteś za mała żeby to zrozumieć.
— Ale ja chcę wiedzieć! — zasmuciła się Lisy, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
— Księżniczka Faith, dla dobra nas wszystkich... Twojego też — wtrąciła widząc, że córka chce jej przerwać. — Dla nas poświęciła swoje życie. Uratowała Ether i przyniosła nam nadzieję na lepsze jutro.
— Tylko na jutro? — zdziwiła się pięciolatka.
— Słonko, dała nam nadzieję na lepsze życie. Przez ostatnie miesiące pokazała, że dobro ludu jest dla niej ważniejsze niż jej własne.
— Wiesz co mamusiu? Jak urosnę chcę być jak ona! — uśmiechnęła się, lecz matka odwróciła już wzrok.
Kobieta spoglądała na nową królową, która skończyła składać przysięgi. Królowa Faith z pomocą Logana, usiadła na tronie. W dłoni dzierżyła berło, a jej głowa uwieńczona była złotym diademem z błyszczącym szafirem na przedzie. Zarówno kobieta jak i dziewczynka dołączyły go oklasków i wiwatów rozchodzących się echem po murach zamku.
— Niech żyje nasza królowa!
Gdy wielka uczta dobiegła końca Faith zmęczona całym dniem, pożegnała się z biesiadującym ludem i udała się do swojej komnaty. Zamknęła za sobą drzwi i bez wahania stanęła przed wielkim, owalnym lustrem gdzie mogła widzieć całe swoje rozpromienione odbicie. Jednak zamiast na nie patrzeć, dotknęła tafli palcem skazującym, a ta zafalowała. Moc Faith była silniejsza, a dzięki naukom pobieranym od Strażników Czasu, posiadła ona wiele nowych umiejętności magicznych.
Nagle lustro zamieniło się w zamglony ekran. Kobieta spoglądała na rozpromienioną buzię Sophie. Już po chwili dostrzegła u jej boku Willa. Tego samego, którego przyłapała wykradającego się z ich mieszkania kilka miesięcy temu. Dopiero po chwili dostrzegła, gdzie się znajdują i jej serce zmiękło. Faith nie mogła uwierzyć, że żyjąca marzeniami Sophie wybierała właśnie swoje obrączki ślubne.
— Nie smuć się — znikąd za jej plecami pojawił się Logan. — Ona nie pamięta ani ciebie ani mnie.
— Nie jestem mi smutno. — Faith wiedziała, że pamięć kobiety została zmodyfikowana i po części czuła ulgę, że przyjaciółka nie musiała się o nią martwić. — Cieszę się tylko jej szczęściem.
— Mhm... — Logan objął w pasie.
— Sophie w końcu znalazła swojego księcia z bajki — Faith uśmiechnęła się.
Logan bez problemu obrócił ją do siebie przodem. Spojrzał w brązowe oczy.
— Ja znalazłem swoją królową — szepnął. Bez zawahania zbliżył swoje usta do jej.
Faith bez protestu przylgnęła do niego całym ciałem. Czuła jak dłonie Logana błąkają się na wstążkach gorsetu. Gdy zaczął całować jej szyję odezwała się półgłosem.
— Idzie ci to coraz szybciej — poczuła rozluźniające się haftki.
— Praktyka czyni mistrza — szepnął i ponownie złączył ich usta w namiętnym pocałunku.
— Chyba...
— Nie bój się. Zasługujesz na to — rzekła stanowczo i silnym pociągnięciem związała haftki gorsetu. Następnie sprawnie pomogła księżniczce założyć piękną, błękitną suknię, która od pasa w dół układała się w piękną kopułę z falbanek.
— W tym się na da oddychać — Faith wydęła usta siląc się na uśmiech.
— Nie mamy czasu na zmiany kreacji, Faith — ponagliła Petra. — Lada moment kapłan wywoła twoje imię, a wtedy...
— Wtedy muszę wymaszerować stąd z gracją, przejść między tłumem do sali tronowej, poczekać aż kapłan łaskawie mnie pobłogosławi...
— Przez cały czas masz się uśmiechać — dodała kobieta. — Poddani muszą widzieć, że ci na nich zależy.
— Tak jest i oni to wiedzą — odparła szczerze księżniczka i pozwoliła, aby Petra zajęła się spinaniem jej włosów.
Jak na kobietę w średnim wieku, Petra wyglądała nienagannie. Miesiąc życia w dziczy sprawił, że straciła znaczną część swojej wagi, lecz powoli wszystko wracało do normy. Jej garderoba zyskała w momencie, kiedy Faith poprosiła ją o bycie królewskim doradcą. Pomięte i zniszczone starością ubrania zostały zastąpione przez proste i eleganckie suknie.
Księżniczka nawet na chwilę nie żałowała tej decyzji. Gdy przybyła do Ether oprócz Logana, to właśnie Petra była drugą osobą, której nie bała się zaufać. Wierzyła w dobroć i mądrość jaką dysponowała.
Faith niepewnym ruchem opuściła salę i skierowała się ku sali tronowej. Dziękowała Bogu, że nie musiała ubierać szpilek. Była pewna, że nie ustała by na nich nawet sekundy.
Księżniczka pozwoliła by każdy kto chce mógł uczestniczyć w tym szczególnym dla niej dniu. Dlatego też wokół zamku jak i w samym środku zebrało się mnóstwo ludzi, którzy wyczekiwali na koronację. Chłopi jak i szlachta stali jeden koło drugiego nie zwracając uwagi na swoje statusy. Kobiety, mężczyźni i dzieci, które choć najdrobniejsze wydawały się dwoić i troić aby zagłuszyć gwar dorosłych, wszyscy prowadzili ciche rozmowy. Na zewnątrz, niedaleko gór dało się dostrzec ogromne sylwetki kilkunastu olbrzymów, uwolnionych z kopalni Morgana.
Księżniczka bez problemu przechodziła przez tłum, który widząc nadchodzącą przyszłą królową z wiwatami sam ustępował jej z drogi. Z twarzy Faith nie znikał uśmiech choć wewnątrz czuła lekką panikę. Jednak widok Pearl, obok której stała Odell od razu sprawił, że poczuła się pewnie. Choć umysłu Odell nic nie naprawi, Pearl sprawiła, że jej życie stało się godne. Zniknęła istota żyjąca w lochu, a spod brudu i smutku wyłoniła się piękna, dwudziestoletnia kobieta, która ku uldze Faith nie ani trochę nie przypominała Morgana. Gdy kobiety ją dostrzegły uśmiechnęły się, a Odell nieśmiało uniosła rękę i pokiwała.
Marsz księżniczki dobiegł końca. Stanęła przed pięknym, pozłacanym tronem, z siedziskiem wyściełanym z białego jedwabiu. Oparcie, sięgało wysoko ponad jej głowę, a na jego wierzchołku wyrzeźbiono prawdziwy herb Ether: łanie opasaną wstęgą.
Przy boku księżniczki momentalnie pojawił się Logan. Faith nie wahała się ani chwili, mianując go dowódcą straży. Była przekonana, że zasłużył na ten tytuł i nie zważała na jego ciche protesty. Mundur o kolorze ciemnej zieleni idealnie podkreślał szmaragdowy odcień jego oczu. Faith była świadoma tego, że mężczyźnie nie odpowiada taki ubiór jednak nie omieszkała mu powiedzieć co sama o tym myśli.
— Nie narzekaj, wyglądasz przywozicie — Powiedziała cicho, tak by tylko on usłyszał i uśmiechnęła się zalotnie. — I całkiem seksownie... — dodała jeszcze ciszej.
— W tej sukni wyglądasz ładnie — szepnął stanowczo zbyt blisko jej ucha. Byli w sali pełnej ludzi, gdzie każda para oczu śledziła jej krok. Mimo to, nie odsunęła się. Poczuła rumieniec na policzku, jednak stał się on intensywniejszy po kolejnych słowach Logana. — Lecz bez niej, o wiele lepiej...
Kątem oka widziała szelmowski uśmiech na jego pięknej twarzy, oraz hipnotyzujący wzrok nieodrywający się od jej osoby. W jej podbrzuszu zatańczyły motyle.
Pięcioletnia dziewczynka pociągnęła za rękaw swoją mamę. Ta spojrzała na nią pobłażliwie, odwracając wzrok od kapłana i księżniczki recytującej królewską przysięgę.
— Lisy, nie przeszkadzaj.
— Mamuś, powiedz mi czemu wszyscy ją tak lubią — wskazała palcem na księżniczkę. Choć stały w tłumie to wyciągnięta ręka i nieciekawa mina dziewczynki rzucały się w oczy. Matka natychmiast chwyciła jej dłoń i szepnęła.
— Jesteś za mała żeby to zrozumieć.
— Ale ja chcę wiedzieć! — zasmuciła się Lisy, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
— Księżniczka Faith, dla dobra nas wszystkich... Twojego też — wtrąciła widząc, że córka chce jej przerwać. — Dla nas poświęciła swoje życie. Uratowała Ether i przyniosła nam nadzieję na lepsze jutro.
— Tylko na jutro? — zdziwiła się pięciolatka.
— Słonko, dała nam nadzieję na lepsze życie. Przez ostatnie miesiące pokazała, że dobro ludu jest dla niej ważniejsze niż jej własne.
— Wiesz co mamusiu? Jak urosnę chcę być jak ona! — uśmiechnęła się, lecz matka odwróciła już wzrok.
Kobieta spoglądała na nową królową, która skończyła składać przysięgi. Królowa Faith z pomocą Logana, usiadła na tronie. W dłoni dzierżyła berło, a jej głowa uwieńczona była złotym diademem z błyszczącym szafirem na przedzie. Zarówno kobieta jak i dziewczynka dołączyły go oklasków i wiwatów rozchodzących się echem po murach zamku.
— Niech żyje nasza królowa!
Gdy wielka uczta dobiegła końca Faith zmęczona całym dniem, pożegnała się z biesiadującym ludem i udała się do swojej komnaty. Zamknęła za sobą drzwi i bez wahania stanęła przed wielkim, owalnym lustrem gdzie mogła widzieć całe swoje rozpromienione odbicie. Jednak zamiast na nie patrzeć, dotknęła tafli palcem skazującym, a ta zafalowała. Moc Faith była silniejsza, a dzięki naukom pobieranym od Strażników Czasu, posiadła ona wiele nowych umiejętności magicznych.
Nagle lustro zamieniło się w zamglony ekran. Kobieta spoglądała na rozpromienioną buzię Sophie. Już po chwili dostrzegła u jej boku Willa. Tego samego, którego przyłapała wykradającego się z ich mieszkania kilka miesięcy temu. Dopiero po chwili dostrzegła, gdzie się znajdują i jej serce zmiękło. Faith nie mogła uwierzyć, że żyjąca marzeniami Sophie wybierała właśnie swoje obrączki ślubne.
— Nie smuć się — znikąd za jej plecami pojawił się Logan. — Ona nie pamięta ani ciebie ani mnie.
— Nie jestem mi smutno. — Faith wiedziała, że pamięć kobiety została zmodyfikowana i po części czuła ulgę, że przyjaciółka nie musiała się o nią martwić. — Cieszę się tylko jej szczęściem.
— Mhm... — Logan objął w pasie.
— Sophie w końcu znalazła swojego księcia z bajki — Faith uśmiechnęła się.
Logan bez problemu obrócił ją do siebie przodem. Spojrzał w brązowe oczy.
— Ja znalazłem swoją królową — szepnął. Bez zawahania zbliżył swoje usta do jej.
Faith bez protestu przylgnęła do niego całym ciałem. Czuła jak dłonie Logana błąkają się na wstążkach gorsetu. Gdy zaczął całować jej szyję odezwała się półgłosem.
— Idzie ci to coraz szybciej — poczuła rozluźniające się haftki.
— Praktyka czyni mistrza — szepnął i ponownie złączył ich usta w namiętnym pocałunku.
KONIEC
Oto koniec tej historii. Rozdział XVI wyszedł krótki dlatego postanowiłam dać od razu epilog.
Jedno pytanie: Czy wam się podobało?
Odnośnie mojej (samo)oceny...
Czy czegoś żałuję? Pewnie.
Czy coś bym zmieniła? Na 100%.
Jednak na to wszystko jest jeszcze za wcześnie. Najpierw muszę ochłonąć i najzwyczajniej w świecie dać sobie z tym spokój - na jakiś czas. Po co? Żeby to racjonalnie przemyśleć.
Podejrzewam, że to opowiadanie nie pozostanie w takiej wersji w jakiej je czytaliście. Podejrzewam, że kiedyś do niego wrócę i zacznę je przepisywać, poprawiać itd. Moim celem jest stworzenie czegoś co przykuję uwagę. Lecz przede wszystkim czegoś, co będzie się z przyjemnością czytać.
Jestem świadoma, że ta wersja nie jest idealna - ba, daleko jej do ideału. Mimo to wierzę, że gdy po kilku miesiącach ponownie zajrzę na tego bloga, to z uśmiechem na twarzy będę widziała swoje pomyłki i błędy. A co najważniejsze będę umiała je sensownie poprawić i zbliżyć chociaż częściowo do ideału.
Na koniec pragnę z całego serducha podziękować WSZYSTKIM komentującym i czytającym. To wy byliście dla mnie prawdziwym oparciem i motywacją do ukończenia tej historii. DZIĘKUJĘ! ;*
Dla zainteresowanych! :)
Nie znikam z blogosfery! Moje kolejne opowiadanie znajdziecie pod tym linkiem:
„Smocze serce”
Co prawda jeszcze nie rozpoczęłam publikacji. Jednak jeśli wprowadzenie was zainteresuje to zapraszam do obserwowania :)
PS Tak dla jasności, to te blogi, które czytałam mam zamiar nadal czytać. Żebyście nie myśleli, że kogoś porzucę.
Pozdrawiam! ;*
Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na szczęśliwe zakończenie. Zresztą nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że to białe światło towarzyszące Faith, kiedy Logan ją niósł, ma aż takie znaczenie. Podobał mi się ten fragment z jej wizytą w "poczekalni między światami". Przez chwilę obawiałam się, że jednak nie wróci do Logana, ale na szczęście tak się nie stało.
Bajkowa kraina doczekała się bajkowego zakończenia i cudownej królowej. Do samego końca czekałam na jakiś znak, że Faith i Logan będą razem i zaczęłam się obawiać, że jednak pozostawisz zakończenie, które nie wyjaśni, jak będą wyglądały relacje między tą dwójką. Na szczęście praktycznie na sam koniec dowiedziałam się, że Logan wreszcie odrzucił całą tą skorupę, którą się otaczał i znalazł odwagę, by wyznać swoje uczucia Faith. Uwielbiam opowiadania, które tak dobrze się kończą.
No to teraz pozostaje mi czekać na Twoje nowe opowiadanie!
Pozdrawiam
teorainn
smiertelny-pocalunek
Dobra, miałam krótką przerwę, ale jestem :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę się cieszę, ze to wszystko się tak dobrze skończyło. A jeszcze bardziej, ze Odell przeżyła i chyba nawet znalazła sobie opiekunkę. Chociaż przyznam szczerze, że kiedy Faith się ubierała to bardziej myślałam, że na ślub z Loganem, ale na to najwyraźniej jeszcze trochę za wcześnie xD
W ogóle to tak miło mi się to czytało, bo wreszcie się wszystko ułożyło, a ja naprawdę na początku ostatniego rozdziału to myślałam, ze dla Faith będzie to już koniec. Wiec jestem niezwykle szczęśliwa, ze jednak postanowiłaś to zakończyć happy endem :D
I muszę przyznać, że pomimo tego, iż było mało rozdziałów, to zdążyłam się niesamowicie zżyć z bohaterami, a zwłaszcza z Loganem, którego muszę przyznać, że początkowo nie lubiłam xD
Zapoznałam się już z nowym blogiem i czekam, aż i tak coś dodasz!
Buźki :*
Oj to chyba dobrze, że chcesz coś zmienić. Autor musi mieć taką wewnętrzną potrzebę autodoskonalenia i zupełnie to rozumiem;D Bo mam tak samo. Ciągle bym coś zmieniała, ciągle poprawiała. Według mnie tekst jest dobry, ciekawy i zawsze z wielką chęcią przychodziłam by przeczytać twoje rozdziały. Ale jeśli uważasz, że za jakiś czas zrobisz to lepiej to ja czekam z niecierpliwością;) I oczywiście czekam na prolog nowej historii, także poinformuj mnie jeśli możesz ;)
OdpowiedzUsuńCo do zakończenia... A więc Odell jednak żyje... Czy to oznacza, że jej upadek jedynie otumanił Morgana? Że coś w nim poprzestawiał (że tak to ujmę), dzięki czemu stał się słabszy, ale nie umarł? Ciekawe rozwiązanie. I tak jak pisałam pod poprzednim postem - satysfakcjonujące. Bo dostał gorszą karę niż śmierć i tak powinno być;D Zasługuje na wszystko, co najgorsze.
Bardzo podobało mi się to zdanie wypowiedziane przez dziewczynkę "tylko na jutro?" - padłam! haha. Ale miło było przeczytać, że Faith zyskała poparcie, że ludzie ją cenią. To dobrze wróży na przyszłość. Choć ja nadal trochę (ale tylko trochę) ubolewam, że jej rola w tym wszystkim nie była większa. Że nie wykazała się jakimś niesamowitym planem działania. To wszystko stało się jakby... przez przypadek. Przynajmniej ja to tak odbieram.
Ale opowiadanie bardzo mi się podobało, bardzo umiliłaś mi czas i świetnie to wymyśliłaś. No i Faith&Logan na końcu! <3 Jaram sięęę tym rozwiązywaniem gorsetu, haha;D Było wszystko! dziękuję! **
I lecę na twój nowy blog zobaczyć, co tam słychać:D
Pozdrawiam! ;***
No pięknie. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. :) Koronacja na królową, ukochany, lud ceniący swoja władczynie i nawet dzieci, które pragną być takie jak Faith. Nie ma to jak dobre szczęśliwe zakończenie Nawet Odell będzie miała od teraz lepsze życie :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Sam pomysł na całą historię jest bardzo dobry. Może wykonanie można by kiedyś poprawić na przykład wydłużyłabym rozdziały i zdecydowanie zmieniłabym smierć Morgana, ale myślę, że opowiadanie wypadło bardzo dobrze. Piękne elementy magii, ułożone opisy, zskakujące watki... Mnie się podobało. Poza tym gratuluję ci ukończenia opowiadania. :)
Nowy blog juz obserwuję :) Pozdrawiam :*
Hej:) Zarówno ostatni rozdział jak i epilog bardzo mi się spodobał i przyjemnie się go czytało. Jedyna rzecz, której aż tak bardzo nie popieram to szybka akcja, ale mówiąc tak jestem hipokrytką, bo przecież samej zdarza mi się tak robić. Nie mniej jednak oceniam opowiadanie pozytywnie. Miło się je czytało, opisy zawsze były dobrze dobrane, z dialogami także nie było problemów.
OdpowiedzUsuńNie zawsze lubię happy endy, ale wolę jak historia jest zakończona i wszystko jest wiadome niż jak urywa się nagle, więc daję za to ogromny plus. Jestem pewna, że Faith doskonale poradzi sobie jako królowa, a Logan jako dowódca.
Z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadanie i pozdrawiam :)
Jejku, po pierwsze muszę wspomnieć o poprzednich rozdziałach. Nie sądziłam, że Morgana załatwi coś takiego! Że uporają się z Morganem przez przypadkowy wypadek Odell, która spadła z muru. To brzmi tak banalnie, a przecież nikt by o czymś takim nie pomyślał. Kurczę, zaskoczyłaś mnie ;)
OdpowiedzUsuńPodobało mi się w ostatnim rozdziale Otchłań oraz ta kraina podobna do piekła (wybacz ale nie pamiętam, jak się nazywał ten cały pan i władca :/) Uwielbiam takie klimaty, w które trafiłaś w dziesiątkę. A z Otchłanią to już w ogóle, zwłaszcza, że o czymś podobnym nie tak dawno pisałam też :D
Zaskoczyłaś mnie tym, że Odell żyje, byłam pewna, że ją uśmiercisz i już nie ożywisz. A tu proszę ;) Bardzo z tego się cieszę, ponieważ w końcu może jakoś w miarę normalnie funkcjonować i zażyć życia, choć skoro jej psychiki nie da się naprawić, to i tak pewne rzeczy nie ulegną tak bardzo zmianie.
Podobała mi się ta wzmianka na koniec o jej przyjaciółce. Właśnie miałam się o nią pytać, ale mówię, doczekam do końca i zobaczę, jak to się wszystko rozwinęło ;) I proszę, jest. W sumie chyba dobrze, że jej nie pamięta. Trochę szkoda mi Faith, bo przecież były przyjaciółkami, a skoro ta jej już nie pamięta to trochę tak, jakby ją straciła :(
Naprawdę ciekawie poprowadziłaś fabułę, znalazłaś takie nietuzinkowe rozwiązania, zaskakujące w większości za co pewnie ogromny plus dla Ciebie ;)
Kurczę, wzruszyłam się, kiedy ta mała dziewczynka wspomniała, że chciałaby być w przyszłości jak Faith, to takie słodkie było <3 Szkoda, że tego nie słyszała ;)
Jedyny minus jest taki, że nikt nie umarł na koniec :D Haha nie no żartuję oczywiście. Ja uwielbiam opowiadania, gdzie umierają jakieś ważniejsze postacie a u Ciebie nawet Odell ożyła czy cokolwiek się tam z nią działo ;) Nawet Morgan poszedł tam, gdzie poszedł (wiesz, nie pamiętam nazwy, wybaczz!) a nie umarł, co swoją drogą chyba lepiej, bo jakby umarł no to by było po wszystkim dla niego. A tak to może dostanie nauczkę za wszystko, co zrobił ;) Okrutna jaa *,*
Wybacz, że nie pojawiłam się wcześniej, ale ostatnio strasznie u mnie z czasem :/ Ale w końcu znalazłam chwilkę wolnego i pochłonęłam ostatnie dwa rozdziały i epilog w całości :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza <3
Hej!
OdpowiedzUsuńZgodnie z obietnicą, melduję się, że przeczytałam całe opowiadanie i bardzo się cieszę, że do niego wróciłam, bo naprawdę polubiłam stworzony przez Ciebie świat i Twoich bohaterów. Przyznam, że mam lekki niedosyt, bo myślę, że spokojnie mogłabyś to opowiadanie bardziej rozbudować i wprowadzić więcej elementów fantastycznych, których, nie ukrywam, momentami trochę mi brakowało.
Nie spodziewałam się jednak, że akurat w taki sposób pokierujesz akcją. Wszystko zdawało się iść dokładnie z planem Morgana i pod koniec się obawiałam, że Faith rzeczywiście zginęła, a Krwawy Król osiągnął swój cel. Cieszę się, że jednak dobro zwyciężyło, trochę też w taki lekko baśniowy sposób, a rola Odell, którą poznaliśmy jako bezwładną marionetkę w rękach swojego ojca, była znacząca w pokonaniu Morgana i że dziewczyna koniec końców odzyskała swoje życie.
No nic, to chyba tyle ode mnie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powrócimy do Etheru, w bardziej rozbudowanej wersji :D.
Pozdrawiam i życzę weny.
"na da" - nie da
OdpowiedzUsuń"wyglądasz przywozicie" - przyzwoicie
Jak to poświęciła swoje życie? Przecież nadal żyje.
"go oklasków" - do
Dziwnie trochę, że królestwo które tonęło w nędzy, nagle ma diademy, błyszczące kolie, jedwabne materiały i inne tego typu rzeczy. Przecież wszędzie panowała bieda, skoro nawet kapłanów król nie karmił jak należy.
Tak w ogóle to myślę, że ci poddany wtedy na to wesele, to się przyszli nawpieprzać, bo skoro król był tak miłosierny, że chciał napełnić im brzuchy w zamian za przybycie, to czemu mieliby nie skorzystać? W takiej sytuacji, gdy jest się głodnym, to nawet z największym wrogiem się do stołu usiądzie, chodź ja na ich miejscu, chyba był się bała, że ten wariat mnie otruje.
"nie jestem mi smutno" - nie jest
Skoro praktyka czyni mistrza, to praktykuj praktykuj. To opowiadanie nie było złe, ale takie... bajeczne, mało kontrowersji i emocji w sumie niewiele we mnie wzbudziło. Postacie zbyt czarno-białe jak dla mnie - albo dobrzy, albo źli, nic pomiędzy, a nie lubię takiej jednoznaczności. Pomimo tego, jako taką bajkę na dobranoc, to nieźle się czytało. Liczę jednak, że twoje kolejne opowiadanie będzie trochę bardziej dla dorosłych, takie realniejsze, nawet jeśli fantastyczne.
Pozdrawiam:
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Uwaga, śmiecę:
OdpowiedzUsuńNominowałam cię, zadałam pytania, czekam na odpowiedzi, no chyba, że się w to nie bawisz, to wtedy zrozumiem.
http://takamilosc.blogspot.com/2016/01/10.html